czwartek, 8 lutego 2018

ANGRA - Omni (2018)

"Omni" to 9 album brazylijskiej formacji Angra. To album, którego historia nawiązuje do "Temple of Shadows" czy "Rebirth". Choć jest kilka utworów, które może by pasowały do tamtej ery, to jednak "Omni" to swoista kontynuacja "Secret Garden". Można odnieść wrażenie, że Angra bardziej rozwija aspekt progresywny aniżeli power metalowy. Właśnie do fanów progresywnego heavy metalu jest skierowany najnowsze dzieło Angra. Dziwnie to wszystko brzmi, kiedy w zespole nie ma już ani Edu Falashiego ani Andre Matosa. Gdzieś zespół zatracił swój charakter. Nie pomaga nawet obecność Kiko w roli gitarzysty, czy nawet wokal Fabio Lione. Zespół jest doświadczony i potrafi grać muzykę wysokich lotów, tylko jakieś to wszystko bez tej ikry i bez tego czegoś, co było na starych płytach. "Omni" to płyta progresywna, klimatyczna na swój sposób i bardzo zróżnicowana. Każdy znajdzie coś dla siebie.  Fani starych płyt i "Temple of  Shadows" na pewno pokochają rozpędzony otwieracz w postaci "Light of Transcedence", który kipi energią. Ten utwór imponują złożonymi partiami gitarowymi i melodyjnością. Rafeal, Marcelo i Kiko dają czadu i pod wzgledem gitarowym na płycie dzieję się sporo. Panowie bawią się motywami i tempem, przez co płyta jest niezwykle urozmaicona. Gdyby cała płyta była w takim klimacie, to byłbym w pełni zadowolony.  Więcej mroku i agresji mamy w "Travels of Time". Słychać, że utwór jest bardziej progresywny i bardziej złożony. Sandy i Alissa White- Gluz występują gościnnie w "Black widow's web", przez co brzmi bardzo nie typowo. Wyszło agresywnie, może nieco nowocześnie, ale dalekie to od Angry z starych płyt. Na pewno warto zwrócić uwagę na podniosły "Insania", który imponuje chórkami i nieco rockowym obliczem. Kolejnym przejawem power metalu jest rozpędzony "War Horns" i zespół bardziej mi się podoba w takiej wersji. Więcej Brazylii na pewno mamy w orientalnym "Caveman" czy rozbudowanym "Magic Mirror". Na płycie też znalazło się miejsce dla kolosa w postaci "Silence inside" czy spokojnego, wręcz filmowego "Infinite Nothing". Dobry początek, dobra promocja albumu, a jednak czuję rozczarowanie. Brakuje mi tutaj ducha Angra, brakuje mi kopa i takiej przebojowości z "Temple of shadows". Pozycja skierowana tylko do maniaków zespołu.

Ocena: 5.5/10

1 komentarz:

  1. Jakże kapitalny album nagrała Angra,
    Fabio przechodzi sam siebie.
    Muzyczna perełka 2018 muzycznie i wokalnie. Nie mozna przegapić 9/10.

    OdpowiedzUsuń