wtorek, 3 października 2017

HELKER - Firesoul (2017)

O Helker można pisać wiele i dla fanów heavy/power metalu jest to zespół, który na pewno jest znany. Argentyńska formacja działa od 1998 r i skupiła się na graniu zadziornego, dynamicznego i bardzo melodyjnego heavy/power metalu. Jedni usłyszą echa Gamma Ray, Helloween, Judas Priest, Iced Earth, a nawet francuskiego Nightmare. Band jest rozpoznawalny dzięki wokaliście Diego Valdezie, który śpiewał w Iron Mask. Mają na swoim koncie już 5 albumów, a ten ostatni ukazał się w tym roku. Na "Firesoul" przyszło fanom poczekać 4 lata, ale nie był to czas zmarnowany, bo dostajemy jeden z najlepszych albumów tej grupy.

Jakbym miał określić jednym słowem ten album, to użyłbym słowa "petarda". Płyta ma pazur, ma coś nowoczesnego, co słychać w brzmieniu i coś klasycznego co potwierdza warstwa instrumentalna. Leo i Mariano tworzą świetny i zgrany duet gitarowym, między którym tworzy się chemia. Jest zgranie, pomysłowość i dbanie o szczegóły i to słychać w każdym utworze. Basista Christian daje niezły popis swoich umiejętności i na każdym kroku przypomina o sobie co słychać choćby w zadziornym "Playing with the Fire". Z kolei "The One" ukazuje fascynacje wokalisty Diego. Czerpie garściami z Tima Rippera Owensa, czy Ronniego Jamesa Dio. Taka mieszanka bardzo mi odpowiada. Już sam początek płyty jest ostry i bardzo dynamiczny, wystarczy się w słuchać w rozpędzony "Fight" czy przebojowy "For all the eternity". Duch starego Judas Priest czy Dio można uchwycić w rytmicznym i bardzo klasycznym "Where You Belong". Nawet spokojna i mroczna ballada "Empty Room" ma w sobie coś wyjątkowego. Takich utworów można słuchać i słuchać i nigdy się nie znudzą.  Zespół nie odpuszcza i stara się dostarczać sporo emocji, nie wpadając w rutynę. Tak o to mamy rockowy "leaving out of the ashes" czy rozpędzony "Stay Away", który można podciągnąć pod Judas Priest, Iced Earth czy Gamma Ray. Kolejną świetną petardą na płycie jest złowieszczy "Break your chains"i w zasadzie nie wiele od tego kawałka odbiega tytułowy "Firesoul". Tak się kończy podstawowa wersja albumu. Warto wspomnieć, że płyta zawiera też dwa bonusy. Mroczny, marszowy "Rise or Fall" oraz cover Black Sabbath. Nie dziwi mnie, że wybrano coś z okresu Dio. Wybór padł na sławny "Neon Knights", który wypadł świeżo, mocarnie i bardzo agresywnie. Diego wymiótł i pokazał

Słabych utworów nie stwierdzono, a sama płyta po prostu wymiata. Jest agresja, mrok, są przeboje i dynamika. Słucha się tego bardzo przyjemnie, a do tego Helker pokazuje światową klasę. To już nie pierwszy raz stają na wysokości zadania. "Firesoul" może namieszać w tegorocznych zestawieniach!

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz