niedziela, 16 lipca 2017

EDGUY - Monuments (2017)

Czy tego chcemy czy nie Edguy zalicza się do najbardziej rozpoznawalnych kapel z niemieckiej sceny metalowej i oczywiście jest szeroko znana ta formacja w power metalowym światku. W tym roku Edguy obchodzi 25 rocznicę swojej działalności. Mieli wzloty i upadki, ale nikt nie będzie kwestionował ich wkładu w power metalu oraz faktu, że mają kilka perełek w swojej bogatej dyskografii. Wystarczy wspomnieć o magicznym "Mandrake", o przebojowym "Vain glory opera", czy ostrym "Hellfire Club". Nawet ostatni album "Space police" też znów zaprezentował nam wysoki poziom zespołu. Kapela jest napędzana przez Tobiasa Sammeta, który jest nie tylko charyzmatycznym wokalistą i pomysłowym kompozytorem. Przez cały okres swojej kariery stworzył sporo hitów i w zasadzie te największe znajdziemy na składance "Monuments", która jest jubileuszowym dziełem. Gdybym sam miał stworzyć taki "the best of" to lista byłaby troszkę inna, ale i tak udało się Tobiastowi i spółce zawrzeć na dwóch płytach kawałki z całej swojej dyskografii, a także 5 nowych kawałków i wcześniej nie wydany "Reborn in the waste", który został nagrany podczas sesji "Savage poetry". Nie będę opisywał każdy utwór jaki tu znajdziemy, bo dobrze znamy te hity. Warto wspomnieć, że znajdziemy tutaj choćby "Space police", czy "Defenders of the crown" z ostatniej płyty. "Mysteria", czy "Piper never dies" z "Hellfire club" czy takie klasyki jak "Vain glory Opera" czy "Tears of Mandrake". Cieszy mnie też obecność przebojowego "Judas at the opera" z gościnnym udziałem Michealem Kiske. Skupmy się na nowych kawałkach, które wzbudziły najwięcej kontrowersji. "Reborn in the Waste" ma w sobie ducha starych płyt heavy metalowych i tu nawet nie chodzi o power metal. Sam klimat i charakter przypomina mi wczesne dokonania Running Wild. Główną atrakcją jednak jest 5 pierwszych kawałków, bo są to najnowsze utwory Edguy. W sumie pokazują, że Tobias i spółka jest wciąż w formie. Różnie to bywało z Edguy, a ostatnio bywało bardziej hard rockowo niż power metalowo. Jednak te nowe kawałki mimo wszystko zaskakują pozytywnie. "Ravenblack" jest mocny, ciężki i ma w sobie pokłady power metalu. Utwór mógłby spokojnie trafić na "Hellfire club" czy "Space Police".  Co mi się podoba w tym kawałku to mocny i zadziorny riff oraz podniosły refren. Największe kontrowersje wzbudził "Wrestle The Devil", który jest bardziej hard rockowy i bardziej komercyjny, aniżeli power metalowy. Ciężko mówić tutaj o typowym Edguy. Może bardziej wpasowałby się do kanonu Avantasia? Prawdziwa uczta zaczyna się od szybszego i przebojowego "Open Seasame", który już jest bliższy początkom Edguy. Właśnie takie utwory powinni tworzyć. Wejście "Landmarks" imponuje dynamiką, melodyjnymi partiami gitarowymi i przebojowym charakterem. Przypominają się czasy "Vain glory Opera" Mandrake". Tak dokładnie tak. Jest ta podniosłość, ta operowa otoczka. To jest to.  Moim faworytem szybko został "The mountaineer", który brzmi jak nawiązanie do Helloween i Gamma Ray. Prawdziwa petarda. Oby właśnie w takim kierunku poszedł Edguy na kolejnych albumach. "Monuments" to fajne podsumowanie 25 lat działalności zespołu i pokazanie w jakiej formie jest obecnie. Bardzo udana komplikacja. Dla fanów pozycja obowiązkowa.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz