poniedziałek, 6 marca 2017

LUX PERPETUA - Curse of the Iron King (2017)

Power metal przestał być muzyką zaściankową w naszym kraju i ten gatunek muzyczny z każdym rokiem rozwija się. Powstaje coraz więcej dojrzałych kapel, które mają pomysł na siebie i potrafią grać power metal. Nigdy nie sądziłem, że dożyje takie stanu rzeczy, że w Polsce pojawi się kapela czerpiąca inspiracje z twórczości Gamma Ray, Blind Guardian czy Rhapsody. Kiedy natknąłem się na „The curse of the iron King” nie jakiego Lux Perpetua to ciężko było mi uwierzyć, że to płyta polskiego zespołu. Już okładka daje jasny sygnał, że to może być wysokiej klasy power metal i tak też jest.

Frontowa okładka jest bardzo kolorystyczna i przede wszystkim taka klimatyczna. Na myśl przychodzą okładki Rhapsody czy Stormwarrior. Już wiadomo, że zespół lubi obracać się w świecie fantasy i rycerstwa. To jest zawsze pożądane i zdaje egzamin w power metalu. Jeżeli chodzi o sam zespół to jego historia sięga roku 2004, kiedy jeszcze działał pod szyldem Sentinel. Potem liczne zmiany personalne i w końcu zmiana loga i nazwy zespołu zaprowadziły zespół do wydania pierwszego albumu. Lux perpetua przez dłuższy czas miał problem z wokalistą, a znaleźli godnego człowieka. Artur Rosiński ma coś z wokalu Grzegorz Kupczyka czy Urbana Breeda, tak więc jest dobrym wokalistą zarówno pod względem melodyjności jak i techniki. Idealnie pasuje do power metalu, a doświadczenie też ma, bo znany go z zespołu Firestorm. Co może się podobać to partie klawiszowe Magdaleny, które nie są nachalne. Buduje podniosły klimat i nadają całości bardzo melodyjnego charakteru. Innym atutem jest bez wątpienia duet gitarowy. Mateusz i Tomasz stawiają na bardziej wyszukane zagrywki, na złożone solówki, ale nie brakuje w tym klasycznego wydźwięku i melodyjności. 54 minut muzyki i nie ma mowy o nudzie.

Zaczyna się standardowo od instrumentalnego intra, które wprowadza nas w świat Lux Perpetua i „Celebration” to otwieracz rodem z płyt Helloween, czy Rhapsody. Szybkie przyspieszenie i mocny riff to właśnie tak zaczyna się tytułowy „Curse of the Iron King”, który jest bardzo klasyczny. Można poczuć się jak w latach 90, kiedy swoje najlepsze płyty nagrywali Rhapsody czy Gamma Ray. Zespół mocno czerpie z najlepszych zespołów power metalowych, a przy tym stara się być sobą. Kolejnym wielkim hitem jest bez wątpienia „Legend”, który zabiera nas gdzieś w rejony starego Edguy, Rhapsody, choć sam główny motyw i melodie przypominają twórczość stratovarious. Jednym słowem klasyczny power metalowy kawałek z pomysłowym motywem, który potrafi szybko oczarować słuchacza. Epickość to epitet, który idealnie pasuje do podniosłego „Army of Salvation”. Bardziej wyszukany riff, bardziej złożona konstrukcja i taka zadziorność, która napędza ten utwór to są cechy rozpoznawcze tego kawałka. Zaskakuje, że zespół nie nudzi i co chwilę czymś zaskakuje. Tytuł i konstrukcja „An old bard” to nic innego jak hołd w kierunku Blind Guardian, które też dość często wybrzmiewa na debiutanckim albumie warszawskiej kapeli. Sam utwór to klimatyczna ballada, która mocno przypomina te tworzone przez lata przez ekipę Hansiego Kurscha. W podobnym klimacie jest utrzymany kolejny utwór na płycie czyli „Eversong”. Dalej mamy energiczny i zadziorny „Riders of The Dead”, który bardziej skierowany jest do fanów Gamma Ray czy Helloween. Bardzo melodyjny główny motyw, ciekawe przejścia i zwolnienia, to jest właśnie to. Nutka progresywności można dostrzec w urozmaiconym i bardziej pokręconym „Rebellion”. Ponad 7 minutowy „The Werewolf” swoim wykonaniem i klimatem przypomina mi najlepsze przeboje Powerwolf. Przypadek? Nie sądzę. „Consolation” pełni rolę outra, czyli klimatycznego uwieńczenia tego świetnego dzieła.

Ciekawy image zespołu, przyciągające uwagę i zapadające w głowie logo i nazwa zespołu sprawiają, że nie tak łatwo pozbyć się z myśli Lux Perpetua. Nie kierując się krajem pochodzenia to ten zespół już imponuje i zaskakuje pomysłowością i aranżacjami, które słychać na „Curse of the iron King”. Kiedy pomyśli się o tym, że to jeszcze polski zespół to dochodzi uczucie dumy i zaskoczenia, że taki świetny album powstał właśnie w naszym kraju. Szacunek dla zespołu i wielkie brawa, bo płyta jest bezbłędna i pozostaje czekać na kolejne wydawnictwa. Lux Perpetua może sporo namieszać w power metalowym światku.

Ocena: 9.5/10

4 komentarze:

  1. Nasi coraz lepsi,rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  2. Lukasz , oddałes co prawdzie , płyta jest BOSKA!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Łup-łup-łup odtwórcze granie i dyskoteka, zero oryginalności i pomysłu, już jeden Pathfinder był, zachwycacie cię przeciętnością bo z Polski?

    OdpowiedzUsuń
  4. Adres strony chłopaków to https://www.luxperpetua.net/pl :)

    OdpowiedzUsuń