sobota, 5 listopada 2016

THEOCRACY - Ghost Ship (2016)

Pamiętam do dzisiaj emocje jakie mi towarzyszyły przy trzecim albumie amerykańskiego bandu Theocracy. „As the world bleeds” to płyta, która rzeczywiście oddaje to co najlepsze w power metalu. Szybkość, duża dawka trafionych melodii i ostrych riffów sprawiło, że album stał się jednym z najlepszych wydawnictw roku 2011. W muzyce theocracy jest miejsce nie tylko na power metal, ale też na progresywny heavy metal, czy też patenty symfoniczne. Długo przyszło czekać na kolejne wydawnictwo bo aż 5 lat, jednak warto było. „Ghost Ship” to znakomita kontynuacja poprzednika i kolejne wielkie dzieło tego zespołu. Siłą zespołu jest wyborny wokalista Matt Smith, który potrafi zbudować klimat i napięcie. Świetnie odnajduje się w wysokich rejestrach dzięki czemu Theocracy zyskuje na mocy. „Ghost ship” przyciąga uwagę na samym starcie dzięki znakomitej i miłej dla oka okładki. Jest mrok, klimat i nutka grozy. Brzmienie jest tak samo mocne i dynamiczne jak na poprzednim albumie. Jednak materiał jest jakby bardziej urozmaicony i właściwie każdy znajdzie coś dla siebie. Początek płyty to power metalowe petardy i zarówno „Pape Tiger” jak i „Ghost Ship” pokazują jak znakomitym zespołem jest Theocracy. Grają agresywnie, dynamicznie, stawiając na klasyczne patenty i nowoczesne brzmienie. Efekt jest powalający. Jasne można doszukać się wpływów wielkich kapel jak Gamma Ray czy Rhapsody, ale panowie z Theocracy już dawno stworzyli swój styl. Podniosłe refreny i duża dawka melodyjności połączone z ostrymi i pomysłowymi zagrywkami gitarowymi. Jonathan i Van w tej kwestii dają niezłego czadu. Echa Primal Fear czy Iced Earth mamy w „The wonder of it all”, choć motoryka i agresywny charakter nasuwa momentami płyty bardziej thrash metalowe. Ostry i niezwykle energiczny kawałek, który pokazuje potencjał zespołu. „Wishing well” bardziej podniosły, bardziej majestatyczny i z nutką epickości. Theocracy próbuje być bardziej progresywny, nieco nowocześniejszy w swojej formule i to słychać w nieco bardziej zakręconym „Sitr the Embers”. Fani klasycznego metalu i lat 80 ucieszy z pewnością rytmiczny „Call to arms”, który ukazuje bardziej hard rockowe oblicze zespołu. Końcówka płyty również emocjonująca, bo pojawia się kolejna power metalowa petarda w postaci „Castaway”, a także kolos „Easter”, w którym dzieje się naprawdę sporo. Zespół na nowej płycie wykazuje się pomysłowością i niezwykłą techniką. Każdy utwór to prawdziwa przygoda dla fanów melodyjnego grania. Jeśli komuś przypadł do gustu poprzedni album amerykanów to po lubi „Ghost Ship”. Jest nutka nowoczesności, jest szczypta agresja i jeszcze większa przebojowość i podniosłość. Tak Theocracy należy do najlepszych kapel power metalowych i nie trzeba nam kolejnych dowodów.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz